Forum Jaka to Melodia? Strona Główna Jaka to Melodia?
quiz muzyczny


Piszesz ile chcesz!
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42 ... 91, 92, 93  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Jaka to Melodia? Strona Główna -> Totalny OT
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
wiosna



Dołączył: 08 Paź 2007
Posty: 7420
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 159 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Taka Warszawa
Płeć: Kobieta

 PostWysłany: Wto 12:20, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

Tak Cię ładnie dziewczynki umalują, że możesz śmigać na jakąś sesję zdjęciową. Wierz mi, wiem coś na ten temat.

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Noiser



Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my home is where I sleep

 PostWysłany: Wto 12:53, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

Ja słyszałem od jednej zawodniczki, że bardzo dobrze malują w Melodii, więc o co jak o co, ale o to się nie martw....

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
mloda_88



Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Wto 15:53, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

no wygladac tez jakos trzeba... najbardziej to sie martwie ze nie uda mi sie ani jednej pisoenki zgadnac,,,, bo przed telewizorem to niejest tak zle,ale stres wiadomo....

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
krzmarek
Zablokowany


Dołączył: 23 Sie 2007
Posty: 1625
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 98 razy
Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Wto 17:13, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

I na piosenkach się skup, młoda, a nie na jakichś szmatkach i pudrach. smile Młodemu we wszystkim ładnie!
A najlepiej to wyluzuj i na pewno będzie dobrze.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
emku
Królowa


Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 19275
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 252 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

 PostWysłany: Wto 18:02, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

krzmarek słusznie prawi, my Cię znamy ze zdjęć na forum, więc wiemy jak będziesz wyglądać nawet jak Ci pod okiem bardziej "machną tuszem", a Ty postaraj się pięknie i szybko dobrze odgadywać. (I nie denerwować).

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
mloda_88



Dołączył: 25 Gru 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

 PostWysłany: Wto 21:32, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

musze sie przyznac,ze juz mam pietra <a nagranie jutro>...przegladam listy piosenek i szczerze mowiac wszystkich nie znam... wiec z gory przepraszam jezeli nie odgadne ani jednej.3majcie kciuki smile

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Waga



Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 2409
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 23 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: pow.Poznań

 PostWysłany: Wto 22:29, 30 Wrz 2008    Temat postu: Back to top

Jasne, że będziemy trzymać Kasiu... Razz Razz



Daj znać jak Ci poszło - na tyle na ile będzie Ci wolno to zrobić... Razz Razz


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Noiser



Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my home is where I sleep

 PostWysłany: Pon 16:49, 13 Paź 2008    Temat postu: Back to top

mrówka napisał:
Noiser, odsyłam generalnie do wątku użytkowników, gdzie są zdjęcia - a tam do wyboru pięknych kobiet Wink


Co racja to racja smile.....szczególnie jedna z nich. zakochany


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
mrówka



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 3415
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: śląsk
Płeć: Kobieta

 PostWysłany: Pon 18:48, 13 Paź 2008    Temat postu: Back to top

Noiser napisał:
mrówka napisał:
Noiser, odsyłam generalnie do wątku użytkowników, gdzie są zdjęcia - a tam do wyboru pięknych kobiet Wink


Co racja to racja smile.....szczególnie jedna z nich. zakochany



hłe, hłe , hłe .... Wink
a miało być nie tak dosłownie ........


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Noiser



Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my home is where I sleep

 PostWysłany: Pon 21:10, 13 Paź 2008    Temat postu: Back to top

mrówka napisał:

a miało być nie tak dosłownie ........


No i nie było....i nie jest...smile

.....bo podpisów i tak nikt nie czyta.


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
mrówka



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 3415
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 38 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: śląsk
Płeć: Kobieta

 PostWysłany: Pon 22:19, 13 Paź 2008    Temat postu: Back to top

Noiser napisał:
mrówka napisał:

a miało być nie tak dosłownie ........


No i nie było....i nie jest...smile

.....bo podpisów i tak nikt nie czyta.


ja mam okulary do używania na ulicy - ale z małymi literkami sobie dobrze radzę Wink
i dlatego, że odcztuję takie maleństwa to nie byłam pewna czy Ingrid Bergman może być ..?

ale to była Piękna Kobieta ..!


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Noiser



Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my home is where I sleep

 PostWysłany: Wto 0:03, 14 Paź 2008    Temat postu: Back to top

mrówka napisał:

i dlatego, że odcztuję takie maleństwa to nie byłam pewna czy Ingrid Bergman może być ..?


I słusznie, bo dla mnie ideał jest jeden.... zakochany

Aczkolwiek o Pani Bergman też złego słowa powiedzieć nie mogę.... smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Noiser



Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my home is where I sleep

 PostWysłany: Sob 0:59, 18 Paź 2008    Temat postu: Back to top

Sam nie wiem co napisać w kwestii wprowadzenia....może będę improwizował?

No więc tak : kilka dni temu jadąc parę godzin pociągiem z nudów zacząłem robić porządek w komputerze i natknąlem się na stary plik, który zawierał mój odbiór płyty ,,The Triptic", który napisałem zaraz po premierze dla pewnego portalu. Dziś wiem, że tego tekstu nie ma w necie, bo usuwa się tam wiadomości starsze niż pół roku....jednak tekst mam na kompie. I postanowiłem go trochę ,,odświeżć" w celu wrzucenia tutaj. Właściwie 60% tekstu jest niezmieniona....trochę dopisałem, trochę usunąłem, wrzuciłem parę wywiadów, zdjęć....po co?
Zrobiłem to, żeby zamknąć pewien etap....swój etap jako fana SN, którym będę do końca życia....ale jest jedno ,,ale".
,,Apetyt rośnie w miarę jedzenia". Może to nie jest zbyt trafne porównanie ale nie wymyślę nic innego na określenie tego, że samo słuchanie muzyki już nie zaspokaja mojego głodu....ten głód zna każdy z Was. Każdy tutaj jest uzależniony od muzyki...wszystko jedno jakiej. I każdy z Was jest chory jeśli dziennie nie zażyje swojej ,,muzycznej działki". Dzień bez muzy- dniem straconym...no nie jest tak?
Dla mnie już nawet SN nie wystarcza....teraz zaspokajają mnie własne dźwięki....lepsze, gorsze....nieważne. Ważne, że własne. smile Może dawna adrenalina z koncertów SN by była wystarczającą dawką....ale nie będzie i nie jest! Bo SN nie istnieje! Sad Dlatego piszę tego posta....niech wyrzucenie z siebie wszystkiego poprzez tą wiadomość będzie zakończeniem etapu ,,tylko słucham" i rozpoczęcie etapu ,,słucham i sam tworzę". smile
Ponieważ pisanie o SN, niedawno stało się tu czymś w rodzaju ,,zarzutu" chcę napisać, że doskonale zdaję sobie sprawę, że osob, które doczytają do końca bedzie można policzyć na palcu jednej ręki....Ale nie jet to problem i nigdy nie był....
Niemniej zapraszam do poczytania Wszystkich, gdyż nie bedzie tu pisanie tylko o muzyce....

Historia powstania płyty The Triptic.

Zaczęło się od deklaracjii z 2004 roku….

,,Chcemy zrobic międzynarodowy projekt, którym uderzymy nie tylko w Polskę ale w cały świat”.

Pamiętam jak wszyscy fani przyjęli to z rezerwą I z dystansem, na co niewątpliwie miała wpływ poprzednia płyta ,,Revolta”, która dla wielu była wielkim rozczarowniem….dla niektórych dlatego, że , mało było mocnego grania I moim zdaniem był to powód wynikający z ograniczenia horyzontów tych ludzi, których nie przekonały nawet takie argumenty jak fragment tego wywiadu chociażby :

"Revolta" z założenia była bardzo kontrowersyjnym projektem i wygenerowała najmocniejszy odzew z wszystkich naszych płyt. Co wcale nie znaczy, że była naszym najlepszym albumem – nie, ona była zdecydowanie najbardziej eksperymentalna i kontrowersyjna z wszystkiego, co do tej pory zrobiliśmy. To była płyta, na której zdecydowałem się połączyć cały przekaz i całą muzykę Sweet Noise z wybitnymi postaciami polskiej sceny. Ta mieszanka spowodowała prawdziwy wybuch, który zaskoczył mnie, zaskoczył też Peję i wszystkich, którzy wzięli udział w tym przedsięwzięciu.

Moim zamierzeniem było zbudowanie konia trojańskiego, który wjeżdża w polski show-biznes i polskie realia, a z niego wysypuje się to, na czym mi zawsze najbardziej zależało, czyli przekaz Sweet Noise. Niestety, wiele osób nie zwróciło na to uwagi, nie zauważyło, że jest to taka subtelna sztuka artystycznych przekrętów, którą opanowało wielu moich muzycznych bohaterów, takich jak David Bowie, a więc coś w rodzaju: oto jest jakaś zwykła piosenka, dzisiaj ją śpiewacie, ale tak naprawdę nie zdajecie sobie sprawy, że to konkretny przekaz, że artysta próbuje coś wam przekazać.

Wiedziałem, że będą oskarżenia o zdradę gatunku, o sprzedaż ideałów, o gonienie za rozgłosem itd. Mówiłem o tym wszystkim ludziom, którzy wówczas ze mną współpracowali, że poleje się krew, pojawią się bluzgi na forach internetowych. Ale o to mi właśnie chodziło, by zmusić ludzi do dyskusji o muzyce, o sztuce. Ci, którzy mnie znają i śledzą to, co robię, wiedzą doskonale, że jestem nadal tym samym człowiekiem i przekazuję to samo.


Dla innych,( m.in dla mnie), była rozczarowaniem , ponieważ za mało było przeróbek typu utwór z Edytą Górniak, Peją, Nergalem, O.S.T.R.ym, które naprawdę były bardzo dobrymi numerami (mimo innego, lżejszego stylu grania), a za dużo było ,,zwykłych” remixów, które jak dla mnie sprawiły, że połowa Revolty jest po prostu nudna…..Jednak wiadomość o pojawieniu się w szeregach SN nowego członka : Krzysztofa ,,Docenta” Raczkowskiego, jednego z najlepszych I najszybszych perkusistów w Polsce, grającego przez wiele lat w znanym na całym świecie zespole Vader….napawała optymizmem, że nowa płyta będzie czymś wyjatkowym…..

Pierwszy utwór nowego materiału moglismy usłyszeć już parę miesięcy później….niestety w dość smutych okolicznościach….wiadomość o śmierci Docenta była szokiem dla wszystkich I długo nie moglismy w to uwierzyć…..wówczas SN umieścił w sieci utwór ,,Cold Days”, który był hołdem złożonym Docentowi….Glaca zawarł w nim cały swój smutek I żal, co było wyraźnie słychać w sposobie śpiewania, jaki był w tym utworze….a sposób w jaki śpiewa słowa ,,Goodbye my friend” do dzisiaj wywołują u mnie dreszcze…..
Niedługo później w internecie został umieszczony utwór ,,Without”. I zarówo ten pierwszy jak I drugi wywoływał mieszane uczucia….fani mówili :
,,Ok…to jest dobre, nawet bardzo dobre…ale tylko na polskie warunki…jesli mówimy o płycie, która ma uderzyć w świat to to jest zdecydowanie za mało, za słabo….czegoś brakuje”.

Pod względem muzycznym trudno również było nie zauważyć podobieństwa do ,,Czasu Ludzi Cienia”….granie bardzo mocno nasycone elektroniką, z tą różnicą, że nowy materiał z racjii założenia, że miał ogarnąć świat….był śpiewany po angielsku. Poza tym elektronika była bardziej ,,gęsta” , bardziej ,,nasycona” miejscami miało się wrażene, że było jej za dużo, że chłopaki ,,przedobrzyli”, ,,przekombinowali”. Po umieszczeniu tych utworów SN zamilkło na jakiś czas…..odezwali się dopiero po pewnym czasie od przejęcia władzy przez PIS….opublikowali list wraz z nowym utworem do ściągnięcia :

"Są osoby, które zastanawiają się dlaczego Sweet Noise nie wydaje płyty od paru lat. Czy ona istnieje czy w ogóle jej nie ma. Prawda jest taka, że skończyliśmy nasz kolejny album pod koniec zeszłego roku. Okazało się jednak, że nie zamknęliśmy jeszcze spraw w studio i z rozpędu zaczął powstawać następny materiał. W tym czasie także odezwała się ciemna i absolutnie bezkompromisowa natura i do życia został powołany nowy projekt, który nazwaliśmy noise.inc /www.myspace.com/noise.inc /. Materiał tego międzynarodowego kolektywu artystycznego jest prawie gotowy. Data wydania nieznana. Muzykę piszemy każdego dnia. W różnych składach i systemach tworzymy łącząc się z innymi członkami kolektywu za pomocą sieci"
"W czasie kiedy pozostajemy w studio zmienił się rząd w Polsce. Afery, skandale - i poczucie narodowego wstydu, żalu i wściekłości powoli sięga zenitu. Społeczeństwo jest traktowane jak banda uległego i bezwolnego bydła bez zdania, charakteru i siły na zmiany. To smutne gdy setki tysięcy ludzi ucieka stąd bo maja dość życia w strachu o jutro, we wstydzie i w poczuciu, że nikt o nich nie myśli. Wielu zarabia 3-4 pln na godzinę i nie widzi żadnych perspektyw. Wyjeżdżają i gdzieś tam podnoszą głowy do góry, realizują marzenia, zakładają zespoły, pną się w górę - żyją. To wstyd kiedy wiesz, że to właśnie w Polsce zaczęły się zmiany i zainspirowały innych do walki o wolność. W większości ten potencjał jest już zmarnowany. To jak bezczeszczenie pomników, które tak chętnie się tutaj stawia. Tymczasem zmowa milczenia trwa dalej. Nieliczni próbują protestować ale ich głos jest słaby. Artyści w większości poukładali się z tymi co trzeba i gonią za monetą niezdolni do tego aby stać się liczącym na ulicy głosem. Dzisiaj grają metal jutro ballady na toptrandy, jednego dnia czeszą rocka katolickiego innego są esencją punka a jak płyta ma się sprzedać to podciągają swoją muzykę pod Toola albo inne amerykańskie zespoły. Hip-hop rodem z ulicy w większości dogorywa i szmaci się na salonach i nikogo już nie reprezentuje. Gdzie w tym wszystkim bunt i rebelia? Gdzie są ludzie i życie? Śpicie, obrastacie tłuszczem, udajecie niepokornych a tymczasem system ma Was za śmieci. Wasz głos jest pusty a słowa i dźwięki fałszywe. To są również powody, dla których nie wydajemy teraz płyty. Nadszedł czas żeby znowu wywrócić wszystko do góry nogami. Może skasujemy wszystko i krzykniemy jeszcze raz od początku. Póki co jesteśmy obecni w sieci. Czujni ludzie wiedzą, że projekt istnieje. Nasz najnowszy utwór My Codename znajdziecie na stronie zaprzyjaźnionych z nami francuskich producentów nowatorskich instrumentów i efektów do obróbki dźwięku. My Codename to nasz komentarz do całej sytuacji. Do tego listu. Do naszej codzienności. To w końcu deklaracja wierności swoim zasadom".


Utwór ,,My Codename” zaskoczył wszystkich….dla mnie osobiście był dość ,,dziwny”. Jeszcze nigdy nie słyszałem u SN utworu, w którym byłoby tyle furii, wściekłości i agresji…..to chyba najmocniejszy i najbardziej agresywny utwór jaki kiedykolwiek nagrali…..nigdy wcześniej nie pamietam aż tak ,,gęstej” i ,,nasyconej” elektroniki….niesamowita ilość dziwnych, psychodelicznych dźwięków, granicząca z obłędem…..mimo, że przez pierwsze 2 minuty zaczynał się dośc spokojnie….
Ogólnie o tyle o ile fani zrozumieli przesłanie listu, o tyle utworu ,,My Codemane” już nie….niewielu było takich, którym się ten utwór podobał…..najczęściej zarzut padał o to, że w tej całej furii nie widać żadnej ideologii (ani tej którą miała płyta ,,Czas Ludzi Cienia” ani żadnej innej)….i muszę się przyznac, że ja również to zarzucałem temu kawałkowi….że jest furią bez idei.
Ale ponieważ jestem otwarty na argumenty innych….dałem się przekonać jednej fance SN, której słowa chyba zapamiętam do końca życia :
,,brak idei tez może być ideą….”
Po przemyśleniu tych słów, zacząłem inaczej patrzeć na ten kawałek….

Przez cały czas nad nowym materiałem SN pracował w starym składzie….od wielu lat, produkcjami zajmował się Glaca i Magic- główny kompozytor SN i jedyny poza Glacą człowiek, który był w SN od początku założenia zespołu oraz Henry Tod – basista, w zespole zaczął grac od czasu prac na płyta ,,Czas Ludzi Cienia”, największa indywidualność zespołu, bardzo charyzmatyczny artysta, interesujący się również teatrem…wspomagał stary duet Glacy i Magika zarówno w sferze produkcji jak i aranżacji…..W takim składzie Panowie nagrywali w Polsce utwory przez 3 lata i skończyli płytę ,,The Triptic”. Płyta została zmixowana i zmasterowana….lada moment miała być wydana na rynek……
Jednak stało się inaczej…..
Glaca ciągle miał wrażenie, że ,,czegoś brakuje”. Wielokrotnie o tym mówił w wywiadach….mówił : ,,to były dobre utwory….ale brakowało im duszy”. Adam Toczko, inżynier dźwięku z Warszawy, człowiek który zmixował 2 poprzednie płyty SN, powiedział w wywiadzie to samo : ,,to już był czad, wszystko się zgadzało….ale ciągle mielismy wrażenie, że z tym materiałem coś jest nie tak…..długo kombinowaliśmy jak to zmienić”.

Rozwiązanie przyszło same…..
Na zamieszczony niegdyś w sieci utwór ,,Give it All away”, natknął się przypadkiem znany afrykański producent…Warrick Sony- legnda punk rocka w RPA, człowiek, który na scenie w czasach apartheidu pokazywał ,,środkowy palec” białym okupantom, mimo, że miał taki sam kolor skóry jak oni…..
Sony wysłał do SN wiadomość z wyrazem uznania, szczególnie wrażenie zrobił na nim tekst oraz barwa głosu wokalisty…..poprosił o wysłanie śladów i zaproponował zrobienie remixu….
Pracował nad tym remixem jakiś czas w swoim studio i kiedy przysłał gotowy efekt, to Glaca aż zaniemówii z wrażenia…..Jego decyzja o wyjeździe do Afryki była natychmiastowa I podjął ją bez wahania…..
Wersja Warricka różniła się od oryginału…..Sony przyspieszył tempo, zmienił rytm wprowadzając brzmienie ragga wzbogacił swoją wersję o wokale ulicznego rapera Zukile oraz jeden z afrykańskich okrzyków, który słychać na poczatku I na końcu utworu….właściwie mozna powiedzieć, że jego wersja praktycznie była wersją ostateczną (taką jaką mamy na płycie).

Niestety….w tym samym czasie ze Sweet Noise odszedł trzon zespołu : Magic I Henry Tod….o tyle o ile odejście tego drugiego fani mogli jeszcze przeboleć (przez SN zawsze przewijało się mnóstwo muzyków, którzy grail najwyżej kilka lat), o tyle odejście Magica było dla wszystkoch szokiem…odszedł główny kompozytor I jedyny gitarzysta, który był w SN od poczatku założenia zespołu. Niektórzy fani zaczęli mówić, że SN bez Magica powinno zmienić nazwę….,że to już nie jest SN.
I nic dziwnego….do dziś pamietam rozmowy na temat tego, czy w przypadku gdyby Magic odszedł z zespołu to SN powinno zmienić nazwę czy nie….ale rozmawialiśmy o tym HIPOTETYCZNIE I nikt z nas nawet przez chwile nie brał pod uwagę, że ten scenariusz kiedykolwiek się spełni….
Oficjalnie powody odejścia są nieznane….trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że ,,poszło o Afrykę” I kolejne miesiące ze zwlekaniem wydania płyty, na co może obaj Panowie nie mieli już ochoty ani cierpliwości…..

Do Afryki pojechał więc sam Glaca, z pomocą DJ Kostka I Kamila Haidara- wokalisty I gitarzysty zaprzyjaźnionego z SN zespołu Shahid. …
Na miejscu Warrik Sony udostępnił Glacy swoją bibliotekę sampli, którą przez wiele lat nagrywał, jeżdżąc po całej Afryce….ta biblioteka multimedialna zawierała ogromną ilość wokali, okrzyków,ludowych śpiewów, rytmów, bębnów, czy chociażby autentyczne przemówienia Nelsona Mandeli, które Sony własnoręcznie nagrywał na dyktafone w czasach swojej młodości….
Do współpracy zostali zaproszeni różni artyści, z różnych światów muzycznych….niektórzy z nich byli znani w całym RPA, inni tylko I wyłącznie w Cape Town I w afrykańskim podziemiu muzycznym.
Glaca po powrocie wielokrotnie mówił, że bardzo mu zależało, żeby poznać tych ludzi prywatnie….poznac jak żyją, poznac ich rodziny….np. mówił, że nigdy nie zapomni radość matki Zukile, która popłakała się gdy sie dowiedziała, że jej syn będzie śpiewał na płycie, która zostanie wydana w jednym z krajów europejskich….
Aranżację muzyczną Glaca zmieniał współpracując z Warrikiem Sony, natomiast realizatorem przy nagrywaniu wokali artstów z RPA był Murray Anderson- 50 letni , producent, jazzman.

W międzyczasie co chwile przysyłali nam relacje, filmy z tego co tam sie dzieje….np. z ich wystęu na jednej z ulicznych imprez, które odbywają się w Townshipach (przedmiejskich gettach) co jakiś czas….
Na tych imprezach jest tylko stół DJski i grupka ludzi otaczająca danego rapera, który śpiewał w danym momencie….. każdy może podejść, wziąć mikrofon I improwizować, freestylować ….Glaca wykonał tam utwór ,,Victims of War” (wersję pierwotną, bo ,,wersja afrykańska” dopiero powstawała) oraz po skonczeniu płyty pożegnalny występ, na którym wykonał ,,Give it all away”. Pierwszy występ odbył się w dzień, natomiast ten pożegnalny odbył się w nocy I jego fragmenty są widoczne w teledysku do ,,Give it all away”.

Poza tym Glaca w wywiadach wielkrotnie mówił o potrzebie zawiezienia mocnej muzyki tam, gdzie będzie ona świeża….w Guguletu jedynym pojęciem tych ludzi o muzyce rockowej było, to, że oni wiedzieli o istnieniu kogoś takiego jak Jimmy Hendrix, który gdzieś kiedyś wywijał na gitarze….ale zarówno formacje takie jak Limp Bizkit, Korn, Linkin Park jak I tego typu muzyka…nie były im znane.

Fragment wywiadu :

W internecie krążą zaskakujące filmy z twojego występu na boisku w Guguletu z DJ Kostkiem. Jak przyjęła cię publiczność, dla której rozwój rocka zatrzymał się na Jimi Hendrixie?

Od dawna nie odczuwałem takiej tremy przed występem. Czym innym jest wyjść na scenę ze światłami, wielkim nagłośnieniem i uderzyć jak z armaty, a czym innym stanąć z mikrofonem przed ludźmi, skonfrontować ich z agresywnym dźwiękiem i nie przegrać. Pewnie dla nich byłem jakimś kosmitą, bo tam przyjeżdżają najwyżej czarni raperzy z Francji. Chyba znalazłem z nimi wspólny język. To było mocne doświadczenie, ale właśnie tak chciałem dotrzeć do Afryki.


I jak to G powiedział u Piotra Kaczkowskiego :
,,mam nadzieję, że udało mi się w nich trochę tego hardcoru zaszczepić na dłużej….”.
Podobnie kiedy w tej samej audycjii mówił :
,,ja nie pojechałem tam sam…pojechałem tam ze wszystkim czego dokonaliśmy w Polsce, pojechałem tam z fanami jakich ma Sweet Noise, z Przystankiem Woodstock, z Docentem….o tym wszystkim tam opowiadałem”.

Pamietam, że nikt nie wiedział, czego ma się spodziewać po powocie z Afryki….ja np. spodziewałem się usłyszec zupełnie inna płytę….bardziej elektroniczną…taką jaka była…tyle tylko, że z wokalistami afrykańskimi….okazało się, że cały materiał został niemal wywrócony do góry nogami.
Kilka utworów z nowej płyty moglismy usłyszeć jeszcze przed premierą płyty u Piotra Kaczkowsiego, kt gościł Glacę kilka razy przed datą wydania albumu.....Pamiętam, że audycja była późno w nocy….a te utwory tak mną wstrząsnęły, że nie mogłem zasnąć przez kilka godzin, bo po prostu mnie ,,nosiło”…

Podobnie było po odpaleniu płyty, kiedy nadszedł czas premiery….przed empikiem byłem z samego rana i byłem pierwszym, który ją kupił, bo towar przywieźli chwilę przed moim przyjściem….Oczywiście kupiłem wersję ,,specjalną” z dołączonym DVD, które zwierało teledysk do ,,Sympathy for the Devil part 666”, galerię zdjęć, występ Glacy na nocnej imprezie w Guguletu oraz wywiady ze wszystkimi afrykańskimi artystami I producentami łącznie z filmikami z sesjii nagrań w studio….

Zanim napiszę o płycie chciałbym przybliżyć sylwetki afrykańskich artystów, którzy wnieśli ogromny wkład w ten materiał :

Warrick Sony – pisałem już o nim wcześniej – producent, dawniej punkowiec, politolog z zamiłowania, fan książek Ryszarda Kapuścińskiego….


Murray Anderson- producent, gitarzysta, jazzman.


Zukile - ,,młody gniewny”, uliczny raper…..


Titi – wokalistka soulowa, gospel.


Teba Shumba – rastafarianin, wokalista, organizator ulicznych imprez freestylowych w gettach, raz w tygodniu jeździ do gett gotować dla tamtejszej ludności….zaangażowany również w działalność teatralną….


Inge Beckman – wokalistka bardzo znanego I cenionego w RPA zespołu Lark.


Paul Rasel – producent, beatmaker, muzyk zespołu Lark, poza graniem w Lark zajmuje się, tworzeniem ekstremalnej elektroniki I awangardy sceny noisowej.


Theo Crous – gitarzysta bardzo znanego w RPA zespołu Springbok Nude Girsl, rockman, właściciel I realizator potężnego studia gitarowego….wystąpił również pod koniec teledysku do ,,Give it all away”.


E.J – znana, południowo –afrykańska wokalistka.


D-form – raper.

Natomiast co do samej płyty :

Elektroniczna muzyka jaką stanowiły wersje pierwotne zamieniła się w jak najbardziej ,,żywe” brzmienie. Użyto ,,żywych” bębnów, perkusjii, dograno ,,żywe” gitary, co prawda elektronika nadal była, ale zredukowana do minimum I zepchnieta na drugi plan….
Po włączeniu płyty słychać jakieś dziwne dźwięki, odgłosy….od razu skojarzyły mi się z czymś, co często na filmach historycznych daje sygnał do rozpoczęciem wojny….tak zaczyna się utwór ,,Victims of War”- utwór otwierający opowieść jaką stanowi płyta ,,The Triptic”. Po tych tajemniczych dźwiękach słychac oryginalny fragment przemówienia Nelsona Mandeli :
,, I salute all those who have fallen in battle. You have not died in vain”,
....po czym następuje ,,właściwa cześć utworu”.
Już od pierwszych minut można zauważyć, że Glaca zrobił niesamowite postępy jako wokalista…..doskonale przekazał emocje i przekaz zawarty w tym tekście….aż dreszcze miałem jak słuchałem tego po raz pierwszy, szczególnie w drugiej, wolniejszej części utworu.…..Jest to jeden z moich ulubionych utworów na płycie…..głównie z powodu niesamowitej ilości śladów….od podstawowych, stanowiących ,,rockowy trzon” po przeróżne, przedziwne sample elektroniczne, wokale afrykańskie, dziecięce…..szczególnie podoba mi się druga część tego utworu…wolniejsza, ale z niesamowitym popisem możliwości wokalnych Glacy….

[link widoczny dla zalogowanych]

Kolejnym utworem jest utwór ,,Without”. Najmocniejszy utwór na płycie…..I chyba jedyny przypadek, gdzie bardziej podobała mi się wersja pierwotna….i sam nie wiem czemu? Miała jakiś taki specyficzny klimat, mimo, że wersja ostateczna zawiera przepiękny wokal Inge Beckman – wokalistki zespołu Lark….jakoś zagranie tego kawałka ,,żywymi” instrumentami chyba mu nie służy…..ale i tak technika robi wrażenie. Theo Crous nagrał tak nietypowe gitary, że Adam Toczko, który ma już za sobą sporo lat pracy z miksowaniem płyt najlepszych polskich zespołów…..pierwszy raz w życiu się z takimi spotkał i długo zastanawiał się w jaki sposób się za nie zabrać podczas mixu i zgrywania całości……W Without pod koniec są wykorzystane ścieżki perkusyjne Docenta, które nagrał dla SN przed śmiercią…..takie dość szybkie, charakterystyczne dla muzyki, którą przez większośc życia się zajmował…..W refrenie bardzo podoba mi się pomysł z połączeniem wokali Inge i Glacy…..Inge śpiewa niemal operowy sopran, zaś Glaca bardzo mocny, zachrypnięty krzyk,….zmixowane to razem daje dość ciekawy efekt.

[link widoczny dla zalogowanych]

Trzecim utworem jest ,,Chaos” z gościnnym udziałem ulicznego rapera Zukile. Utwór dość wolny, ale niesamowicie ciężki…..duże, gęste ciężie gitary i dość wolny, mocny bit. Bardzo fajny wokal Glacy, wolny ale jednocześnie mocny, dynamiczny i niesamowicie wyraźny….w porównaniu do Victims of War, zarówno Without jak i Chaos, nie mają jakoś strasznie dużo śladów ale i tak robią wrażenie….Zukile nagrał naprawdę dobre, mocne wokale….ciekawostka : Na samym początku tuż po tym jak kończy śpiewać pierwszą swoją partię słychac w oddali dziwny dźwięk…wszyscy fani myśleli, że to jakiś syntezator czy inny efekt komputerowy….okazuję się, że kiedy Zukile robił pierwsze podejście przed mikrofonem, uznał, że nie podoba mu się to jak zaśpiewał i ze złości zagwizdał….ten gwizd tak się spodobał Glacy, że postanowił go ,,uwiecznić” na płycie….

[link widoczny dla zalogowanych]

Po 3 mocnych numerach przyszedł czas na odrobinę spokoju…..,,Sympathy for the Devil part 666”. Jedyna ballada na płycie ale z mocnym zakończeniem. Jest to cover utworu Rolling Stonesów, ale ponieważ różni się znacząco od oryginału, dodano koncówkę ,,part 666”. W przeciwieństwie do oryginału, ten utwór nie jest agresywny….jest bardzo spokojny, refleksyjny….na początku słychać piekne sample afrykańskich wokali….coś jak śpiew jakiegoś afrykańskiego plemienia….takie moje skojarzenie.

„Ten utwór przyszedł do nas sam. Nie pracowaliśmy nad coverem, nigdy nie było takiego planu. Któregoś dnia pojawiły się dźwięki, do których pasował tylko jeden wers „pleased to meet you, hope you guess my name”.
Znam wiele wersji „Sympathy” i żadna według mnie nie wydobyła z tego utworu tego, co udało się wydobyć Sweet Noise: głębokiego spokoju, majestatu, powagi i przewrotności.
Słowa Mick’a dotykają celnie całej historii ludzkości, jej upadku, zepsucia i okrucieństwa. Te cechy tkwią bardzo głęboko w nas. Stały się częścią naszego życia codziennego. Tak często patrzą z oczu najbogatszych władców tego świata, krzewicieli wiary, dobrej nowiny i jedynej prawdy. Są czyste i eleganckie jak diamenty z Sierra Leone. Mają zapach świeżych banknotów i hal produkcyjnych w laboratoriach genetycznych. Patrzą na nas codziennie z mediów. Kuszą i wciągają do gry.”


[link widoczny dla zalogowanych]

Kolejnym utworem jest ,,Give it All Away”…..przyznam się, że na początku mnie nie przekonał…..zmieniłem zdanie dopiero po obejrzeniu na DVD występu Glacy w Guguletu, gdzie wykonał ten utwór na nocnej, ulicznej imprezie…..dopiero wtedy do mnie dotarło, że każdy utwór na Triptic działa na ludzi inaczej….jedne wzruszają, drugie zmuszają do myślenia, inne wywołują pozytywną adrenalinę i tzw. ,,ciarki”, jeszcze inne przekazują pozytywną energię…..Give it All away z kolei jest chyba najlepszym utworem do zaprezentowania go na żywo – idealny do grania na koncertach, ze względu na swoją skocznośc, dynamikę i rytm. Widać to było po reakcji afrykańskiej publiczności….nie będę ukrywał, bo wszystko widać na DVD….niektórzy stali jak wryci, sparaliżowani nie wiedzieli co się dzieje i co to za koleś ze swoją dziwną muzyką…ale większość dała się porwać energii jaką ma w sobie ten kawałek…..ludzie, którzy nigdy nie znali mocnej muzyki, bawili się przy niej doskonale! Oczywiście nie od razu się rozkręcili…widać wyraźnie ich zakłopotanie, chociażby wynikającej z nieznajomości ruchów do takiej muzy (do znanego im dobrze reggae czy hip hopu wykonuje się inną grę ciała), ale w czym jak w czym….ale w oddziaływaniu na ludzi i umiejętności porywania publiki niewielu artystów może Glacy podskoczyć…..więc zakłopotanie mieszkańców Guguletu było chwilowe i szybko załapali ,,o co chodzi w tych klimatach”.

[link widoczny dla zalogowanych]

,,Black Leather Boots”. Jeden z moich ulubionych. Moim zdaniem ten utwór ma najlepsze intro (wstęp) na płycie….rozpoczyna się pieknymi, afrykańskimi rytmami połączonych z przeróżnymi samplami, co daje bardzo klimatyczne, tajemnicze brzmienie….
Utwór bardzo rytmiczny, mocno, gitarowy, po czym przechodzi w jeden z ciekawszych momentów na płycie….trudno jest mi opisac ten moment….to trzeba samemu posłuchać….moment o którym mowa znajduje się w 2.54 minucie utworu. Po tym fragmencie powraca moc i dynamika gitar wzbogacona w dodatku o jeden z najlepszych scratchy jakie słyszałem….całość utworu doskonale swoim wokalem ,,wspomaga” Titi. Utwór kończy się równie pięknym rytmem co zaczyna…

[link widoczny dla zalogowanych]

Przyszedł teraz czas na utwór ,,Painkiller” – mój absolutny numer 1 na płycie! NAJBARDZIEJ BOGATY MUZYCZNIE I KREATYWNY UTWÓR NA PŁYCIE!!!
Zaczyna się od wokalu Zukile połączonego z rytmami bębnów….dla kogoś kto do Afryki podchodzi stereotypami może to brzmień nawet komicznie….natomiast wszystko się zmienia, kiedy do ,,gry” dołączają syntezatory niosące w sobie jedną z lepszych melodii na płycie…..
Po wokalu Zukile do głosu dochodzi Glaca….i to jak! Już dawno nie słyszałem w jego wykonaniu takiego wokalu….mocny, o dużej skali głosu, ze zdrową ,,chrypą” ale jednocześnie niesamowicie wyraźny i z jego największą zaletą jako wokalisty, którą jest piękna barwą głosu, która w tym fragmencie osiąga apogeum swojego piękna!
Potem utwór się zmienia….ze wolnego, melodycznego tempa wchodzi w dynamiczne klimaty, które niestety nie przypadły mi do gustu, mimo udziału Inge Beckman…..jednak ten mało fajny moment trwa krótko i w 3.20 minucie powraca wolniejsza muzyka i pełna energii jednocześnie….w tym fragmencie wokal Inge robi za ,,echo” wokalu Glacy i jest powtarzeniem wypowiadanych przez niego słów….bardzo fajny pomysł!
Następnie utwór się wycisza….zostają tylko przepiękne afrykańskie bębny i cichy szept Glacy oraz śpiew Inge….jednak wbrew pozorom to nie koniec utworu. Najlepsze dopiero przed nami, bo oto pojawiają się wykręcone w nieokiełznaną stronę syntezatory oraz wokal Zukile z chórkami Inge w tle, po czym następuje kawał hardcoru z potężnym wokalem Glacy, który do złudzenia przypomina mi w tym fragmencie Maxa Cavalerę z zespołu Sepultura później Soulfly.
W 5.54 minucie brzmienie zmienia się o 180 stopni i jest to mój drugi ulubiony fragment na płycie – znikają gitary, pojawia się fajna melodia syntezatorów i niesamowite scratche połączone z potężnymi bębnami i dynamicznym wokalem Glacy…..całość kończy się śpiewam afrykańskich plemion, połączonych z współczesnością elektroniki……stopniowemu wyciszaniu utworu towarzyszą niesamowite partie bębnów afrykańskich….

[link widoczny dla zalogowanych]

Utwór numer 8 to ,,Burn Love”. Pamietam, że kiedy po raz pierwszy słuchałem płytę to słuchając ,,Burn Love” myślałem, że mi się płyta przypadkowo przełączyła na jakąś inną…..zmiana ,,klimatów” o 180 stopni. Pierwsze skojarzenie : piosenka dla dzieci, albo o dzieciach. Pierwsze dźwięki tak się właśnie kojarzą….dopiero wokal Glacy zmienia podejście, że jednak jest to utwór dość poważny…..ale moim zdaniem G trochę przesadził i wokal jest jak dla mnie za mocny do tego kawałka….tym bardziej, że w radiu mówił, że napisał ten utwór dla swojej córki….Na szczęście proporcje emocji wyrównują się za sprawą Titi….jej wokal niewątpliwie dodaje tej piosence dużo ciepła i miłości…..

[link widoczny dla zalogowanych]

Kolejny utwór to ,,In the name”. Kolejny utwór napisany przez Glacę z myslą o swojej córce….Gościnnie występuje tu Teba Shumba. Utwór bardzo wolny ale niesamowicie mocny, ciężki….z poczatku może wydawać się nudny….natomiast jego siła i piekno na tym własnie polega….na NARASTANIU EMOCJII I BUDOWANIU NAPIĘCIA!. Nudny początek kończy się w 2. 33 minucie w której to znikają gitary, pojawia się śpiew Glacy połączony z pieknym, kobiecym chórkiem E.J….po tym spokojnym momencie następuje zdecydowanie NAJBARDZIEJ EMOCJONALNY MOMENT NA PŁYCIE! Mocny wokal Glacy z chórkami E.J, oraz partie wokalowe Titi, która jak echo powtarza po nim : wersy ,,Scream for me” oraz ,,Freedom”.
Piotr Kaczkowski powiedział, że te chórki przypominają mu kobiece chórki jednego z kawałków Pink Floyd, ale już nie pamiętam którego konkretnie….
Końcowka utworu to popis jej umiętności wokalnych (jednak trzeba się wsłuchać, bo są na drugim planie) które słychac w tle emocji jakie niesie w sobie ekspresja wokalu Glacy po czym następuje…..kołysanka dla dziecka. Wers ,,scream for me my child….” który jeszcze przed chwilą był krzyczany….na samym końcu jest śpiewany przez Glacę jako kołysankę….. tak jak ojciec przy kołysce swojego dziecka śpiewać powinien….delikatnie, pół szeptem…..z delikatnym akompaniamentem pianina i ze spokojnym chórkiem Titi w tle….pamietam, że miałem łzy w oczach, gdy po raz pierwszy to usłyszałem. Tym bardziej, że przed premierowym przesłuchaniem w audycji Piotra Kaczkowskiego, Glaca opowiedział o swojej inspiracji….mówił, że ta piosenka jest o tym, że nieważne jak daleko jest od swojej córki, bo jeśli tylko będzie działa jej się krzywda, to on usłyszy jej krzyk i dotrze do niej w parę sekund z pomocą…nawet gdyby miał rozerwać świat na pół.

[link widoczny dla zalogowanych]

Po tych silnych emocjach przychodzi czas na utwór ,,Missing you”. Utwór przez wielu określany jako ,,dyskotekowy”. I rzeczywiście….poczatek może na to wskazywać….mocny, dyskotekowy beat, w którym kolejno występują : Glaca, raper D-Form, którego szybkość rapowania w tym kawałku robi niesamowite wrażenie oraz E.J, która zafundowała w tym utworze kawał dobrego, indyjskiego popu….całość kończy partia wokalowa Glacy.

[link widoczny dla zalogowanych]

Kolejnym utworem jest ,,Vahan Song”. Utwór, który ma swoją historię….
Wielki udział w nim ma Vahan Bego – artysta z Armenii odpowiedzialny za symbolikę SN, rzeźbiarz, malarz, plastyk, przyjaciel zespołu. Kiedyś przyszedł do studia Glacy i powiedział, że przypomniał sobie melodię, jaką grał mu ojciec w dzieciństwie….to była kołysanka ormiańska. Nagrali tą melodię w studiu…jakiś czas później Glaca napisał tekst, Magic muzykę i tak powstał ,,Vahan Song”. Utwór mający mało skomplikowane partie gitarowe….ale jego siła jest ,,melodia Vahana”, którą słychać w 2.33 minucie utworu. JEDNA Z PIĘKNIEJSZYCH MELODII JAKIE WÓWCZAS SŁYSZAŁEM. I niech mi ktoś powie, że w muzyce współczesnej już się nie tworzy nowych melodii….to odeślę go do tego utworu właśnie.
Podczas tej melodii słychać głosy rodziny Vahana : Mamy, Żony, Dzieci oraz jego samego. W dodatku ludzie, którzy znają poprzednie płyty SN mogą doznać szoku : Otóż Glaca w tej melodii….ŚPIEWA! To nie jest mordodarcie z płyty Koniec Wieku, to nie jest krzyk, hardcorowa melorecytacja ani rap z płyty Czas Ludzi Cienia czy Revolty….to jest najprawdziwszy śpiew. A pod koniec melodii wyciągnął w tym śpiewie taką ,,górę”, że nie jeden śpiewak mógłby się na tym dźwięku potknąć….to tylko potwierdza jak bardzo Glaca rozwinął się wokalnie!
Utwór kończy się mocnymi partiami gitarowymi, które były na początku….zamykając jakby tą melodię od drugiej strony i sprawiając, że jest ona jakby ,,w środku” utworu.

[link widoczny dla zalogowanych]

Utwór ,,In the blood” ( my forgotten friend) jest jakby przedłużeniem ,,Vahan Song”. Jest to rap Glacy oparty na bicie stworzonym na podsawie ,,Vahan Song”. W zasadzie nic szczególnego….

[link widoczny dla zalogowanych]

Następnie dość ważny utwór dla twórczości SN. ,,Stay Alive” . Dlaczego ważny? Dlatego, że jest to chyba pierwszy utwór SN, który….niesie w sobie OPTYMISTYCZNĄ NUTĘ! Często zarzucano SN, że ich muzyka jest dołująca…..no to macie to co chcieliście! Utwór mający w sobie dużo pozytywej energii, kompozycja dość wesoła, niosąca radość, życie….jeśli ktoś lubi reggae to polecam przesłuchać fragment z 5.12 minuty…..jest to udział Teby Shumby, który jest rastafarianinem z krwi i kości….i na pewno fani reggae się nie zawiodą!

[link widoczny dla zalogowanych]

Jednym z ostatnich utworów na płycie jest ,,World”. Bardzo podoba mi się zwrotka….bardzo tajemnicza ale jednoczesnie pozytywna….refren zawiera w sobie bardzo dużo optymizmu, dużo życia i energii….utwór przepięknie kończy się śpiewem afrykańskich dzieci….

[link widoczny dla zalogowanych]

Ostatni utwór to ,, Access confirmed”. Utwór instrumentalny, zamykający płytę The Triptic. Jest to nawiązanie do awangardowej, działalności SN, takich jak projekt Noise inc. Czy muzyka do filmu ,,We are the strange”.

[link widoczny dla zalogowanych]

Płyta The Triptic jest moim zdaniem czymś niesamowitym. Najbardziej miażdży kiedy przesłucha się ja od początku do końca, od deski do deski…..co do sekundy. Wtedy można dostrzec spójność tych różnych stylowo utworów….to, że tworzą jedną wielką historię – opowieść o człowieku, który kocha i cierpi tak samo, niezależnie od miejsca zamieszkania czy koloru skóry….Ludziom, którzy zarzucają SN wulgaryzmy chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że (pomimo, że nie brakuje ich także na tej płycie) to najczęstszym słowem powtarzającym się na płycie jest słowo ,,love”…. To jest główne sedno tej płyty – miłosć.

Poza tym Triptic wyróżnia się od innych produkcji….NIEPRZEWIDYWALNOŚCIĄ! Słuchając utworów z tej płyty nie wiemy co się stanie za kilka sekund….nigdy nie możemy być pewni, że za minutę czy dwie, brzmienie nie zmieni się o 180 stopni….w przeciwieństwie do większości piosenek, w których patent jest ciagle ten sam….nawet wielkie klasyki z lat wcześniejszych…mimo, że genialne, to jednak bardzo przewidywalne i już po kilku sekundach można się zorientować jaka będzie dalsza część utworu…zwrotka, refren…. niczym nas to raczej nie zaskoczy. Na tej płycie tego nie ma…. Tak brzmi własnie prawdziwa muzyka współczesna!!!
Niektórzy zarzucają tej płycie ,,barokowość”, że ,,za dużo dźwięków naraz” ,,przerost formy nad treścią”, ale dla mnie tak ogromna ilość sladów, świadczy o kreatywności….poza tym jak powiedział Murray Anderson : ,,na tej płycie różne gatunki muzyczne nie stoją naprzeciwko siebie, tylko przenikają się nawzajem, zazębiają się….tworzą zupełnie nowe brzmienie i zupełnie nową jakość w muzyce, zupełnie nowy gatunek muzyczny….
Ja słucham tej płyty już od roku i ciagle odkrywam ,,nowe dźwięki” z drugiego, trzeciego czy dziesiatego planu, które podczas pierwszych przesłuchań mi gdzies umknęły, bo się człowiek skupił głównie na pierwszym planie i na całościowym odbieraniu muzyki…..

Trochę suchych faktów z netu :

Sweet Noise starał się zawsze łamać granice pomiędzy gatunkami muzycznymi, wyszukiwać nowe rozwiązania i łączyć je w nowatorski i nowoczesny sposób. „The Triptic” - najnowsze dzieło Sweet Noise jest przykładem niespotykanego dotąd eklektyzmu w podejściu do kompozycji i produkcji. Brzmienia Afryki, bogactwo hinduskiej muzyki, współczesność hip-hopowego buntu - kwintesencja dojrzewania i przemian uchwycone w kilkunastu utworach odsłaniających nowe oblicze Sweet Noise.

„The Triptic” to niepokojąca mieszanka monumentalnych rockowych riffów, potężnych bębnów i beatów, wyszukanych brzmień elektro i zaskakujących noise’ów opartych na przejmujących melodiach i elementach etnicznych. Utwory zawarte na albumie są przykładem przenikania się olbrzymiej ilości muzycznych światów, a przekaz w nich zawarty, zamknięty w tekstach Glacy i muzyków południowoafrykańskich, to przebogata opowieść o człowieku, który niezależnie w jakim żyje miejscu tak samo kocha i cierpi.
Historia zapisana na płycie jest intensywna tak samo jak życie i twórczość Sweet Noise w ponad już piętnastoletniej historii zespołu. Glaca, który jest producentem albumu, niestrudzenie rzeźbi w bardzo twardej i opornej materii jaką jest niezależne wydawnictwo w Polsce.
„The Triptic” zawiera w sobie kruchość, siłę, dumę, żal, upadek, pasję i miłość. Zawiera prawdę.

"Żadna inna płyta Sweet Noise nie powstawała w tak skrajnie różnych warunkach i stanach emocjonalnych. Miało na to wpływ wiele różnych spraw. Sytuacja w zespole, w Polsce, sytuacja na świecie. Cel był jeden zrobić album tak mocno nasycony esencją przekazu Sweet Noise jak to tylko możliwe. Chciałem zawrzeć w nim cala swoją wiarę w człowieka, w sztukę i pasję. Wiarę w to, że muzyka może nieść treści niepokorne, niebezpieczne tak jak niebezpieczna jest wolna i niezależna myśl. Wierzę w to, że sztuka może zmieniać i zmienia świat” - mówi Glaca.

Po napisaniu i zarejestrowaniu materiału demo we własnym studiu w Polsce zespół zdecydował o dokończeniu produkcji w Republice Południowej Afryki. Tam we współpracy z Warrickiem Sony, liderem projektu Kalahari Surfers, produkcja albumu wkroczyła w nowy etap. Nagrania odbywały się w Milestone Studio Murraya Andersona. Glaca chciał zawrzeć w tej płycie energię Afryki, miejsca które w specjalny sposób, z racji pochodzenia muzyka, wywierało przez wiele lat wpływ na twórczość zespołu.

"Do Afryki pojechałem po energię i duszę. Czułem, że takie połączenie da nieprzewidywalne efekty i pchnie projekt w zupełnie innym kierunku. Warrick, z którym pracowałem, to legenda punk rocka w RPA, a jego podejście było ostre i naprawdę energetyczne. Dał nam również dostęp do swojej legendarnej kolekcji nagrań archiwalnych z najdalszych zakątków Afryki. Najważniejsze jest to, że wszyscy artyści, którzy wzięli udział w sesjach wnieśli poważną i mocną postawę i sprawili, że wielu rzeczy uczyłem się od nowa."

Efektem tej niezwykłej współpracy jest nowy projekt Sweet Noise. Miksem nagrań zajął się wspólnie z Glacą naturalnie Adam Toczko w studiu Elektra w Warszawie. Adam przez kilka ostatnich lat współpracuje z zespołem przy każdej produkcji.

"Nikt poza Adamem Toczko nie mógł ze mną miksować tego albumu. Znał doskonale materiał gdyż zmiksował go po raz pierwszy dwa lata temu, kiedy kończyliśmy przedprodukcję do demo. Byłem z nim w kontakcie w czasie całego procesu tworzenia, a po moim powrocie z Afryki powiedział, że teraz mamy już wszystkie elementy układanki. Pomógł mi wydobyć z utworów samo sedno i energię. Wróciliśmy do żywej, organicznej energii Sweet Noise" – wspomina Glaca.

Adam Toczko dodaje: "TheTriptic to stanowczo najlepsza płyta Sweet Noise. Brzmi inaczej niż wszystko dokoła. Jest kombinacją tak wielu różnych elementów, faktur i emocji iż nie przestaje zaskakiwać. Chciałem żeby brzmiała mocno, żywo i potężnie, nie jaskrawo i sztucznie. Afryka zmieniła ten materiał. Powstało światowe połączenie rocka, metalu, soulu, elektroniki i noise'u. Jest i reggae i gospel i najdziwniejsze gitary, jakie ostatnio słyszałem. Od siebie dodałem earthquake effect /efekt trzęsienia ziemi/. Praca z tym materiałem była poważnym wyzwaniem”

Wytyczanie nowej drogi jest zawsze trudne, a Sweet Noise przez lata pionierskich doświadczeń niejednokrotnie wywoływał kontrowersje swoją twórczością. Jednak oparcie jakie stanowią fani zespołu i świadomi, otwarci odbiorcy muzyki i sztuki było jednym z podstawowych czynników, który przez te wszystkie lata „napędzał” zespół do pracy.

„The Triptic” to album, który wprowadza muzykę i podejście do tworzenia jej w zupełnie nowy wymiar. Wszyscy, którzy do tej pory mogli usłyszeć fragmenty albumu mówią, że jest to album nieporównywalny z niczym przedtem.


Jedna z recenzji :

Lubię muzykę Sweet Noise. Naprawdę. Od czasów Getta, poprzez świetny Koniec wieku, Czas Ludzi Cienia, Revoltę, aż po najnowszy The Triptic muzyczny świat Piotra „Glacy” Mohameda funkcjonuje gdzieś obok głównego nurtu promowanego przez media. Nie sposób Mohamedowi odmówić zacięcia w naprawianiu świata, determinacji i przede wszystkim charakteru. Nagrywanie płyt „na opak”, wymagających myślenia, nie serwujących prostej, popkulturowej papki na 4/4 i łatwych skojarzeń: tak – nie, białe –czarne naprawdę budzi szacunek. The Triptic to płyta TRUDNA, którą nie do końca „załapią” młodzi, znudzeni życiem mieszkańcy ciemnej planety (zapatrzeni w I-Pody i swoje komórki).
Glaca długo „dłubał” nad The Triptic. Ponad trzy lata pracy, nagrywanie na różnych kontynentach, wizyta w RPA (jako ciekawostkę dodam, że patronat nad płytą objęła Ambasada Republiki Południowej Afryki w Warszawie), organizacja pracy polsko-afrykańskiej ekipy, podróże między Warszawą a Kapsztadem, udział afrykańskich muzyków przyniosły frapujący i porażający efekt. Być może Piotr Mohamed to szaleniec, wizjoner, który ryzykuje komercyjne niepowodzenie, ale obojętnym wobec jego muzyki być nie można.
The Triptic – odczytywać tę nazwę można chyba w różny sposób. Triptic jako tryptyk (czyżby zamknięcie cyklu Czas ludzi cienia, Koniec wieku?). Trip-tic - podróż, wyprawa w świat afrykańskich fobii, wierzeń, bolączek, gniewu mieszkańców slumsów (tsotsi) i codziennego życia na marginesie. Trip-tic – czyli dalekie echa triphopu, bowiem elektroniki znajdziemy na albumie sporo.
Pierwsze, co mnie na The Triptic zafrapowało to PRODUCJA. Bardzo organiczne, plemienne wręcz brzmienie całości. Jest w tej muzyce ta „pustynna” przestrzeń, a jednocześnie wszystko brzmi perfekcyjnie, ostro niczym cięcie chirurgicznego skalpela i skrzy się muzyczną feerią barw jak motyl. Słychać wszelkie niuanse, każdy nieprzypadkowo zagrany dźwięk, każdy oddech, uderzenie w strunę, stopę Docenta (RIP). Poziom produkcji The Triptic to światowy standard, rzadko spotykany na polskich albumach. To potężne i selektywne brzmienie jest zasługą Adama Toczko, który ogarnął i spiął w jedną całość wszystkie elementy.
Muzycznie jest zaskakująco, świeżo i z głową. Kompozycje zawarte na albumie są przemyślane a wykorzystane elementy etniczne (chóry, ludowi śpiewacy, odrobina soulu czy też ragga) są przysłowiową wisienką na torcie. Owszem, połączenie afrykańskich rytmów, plemiennych zaśpiewów i tego całego „etno” z rockiem/metalem/popem znamy przecież i z Graceland Paula Simona, płyt Petera Gabriela czy też produkcji Sepultury. Glaca (bo przecież on stanowi o sile Sweet Noise) nie jest pierwszą osobą, która daje nam „kawałek Afryki”. Tak, to prawda, słychać na The Triptic puls czarnego kontynentu – i jest to puls bardzo silny. Nie tylko dlatego, że w nagraniach brali udział południowoafrykańscy muzycy. Glaca i przyjaciele pokazują nam tysiące barw, zapach sawanny, hałas miasta, ciepło nagrzanej ziemi, słony smak łez i żelazisty posmak krwi.
Najpierw poznałam cover Współczucia dla Diabła, która to wersja jest muzycznie bardzo oddalona od kanonicznego oryginału Stonesów. Spowolniona, oparta na prostym ludowym zaśpiewie, z ciekawym gitarowym solem, bardzo „lejąca się” i jak na Sweet Noise oniryczna kompozycja (która może przypominać...Deep Forest). Zupełnie różna od wersji pierwotnej, ale równie frapująca, będąca niemalże twórczym rozwinięciem stonesowskiego tematu. A później, znając tylko ten utwór, pobiegłam do sklepu i...The Triptic zagościł w moim odtwarzaczu praktycznie na stałe. Muzycznie jest pastelowo, etnicznie i zarazem ciężko. Masywne partie bębnów, ciężkie i „tłuste” partie gitar (praktycznie w każdym utworze), scratche (np.: Give it all away) i elektroniczne bity wręcz ocierające się wręcz o industrial (np. Painkiller, Chaos), nieco ambientowo- japanowe plumkanie (World) oraz śpiew – gdzieś z głębi duszy, prosty, jednostajny i harmonijny. Krzyk, wrzask i subtelny szept Glacy, czasami hip-hopowe melorecytacje i nawijki (np. In The Name) oraz Głos Afryki. Afryki, do której Mohamed ma sentyment, którą kocha i z której pochodzi. Brzmienia kojarzące się z Trentem Reznorem wcale nie kolidują ze słodkimi głosami afrykańskich śpiewaczek ( np. Without, Sympathy For the Devil 666). Elementy nu-metalowe też jakoś nie rażą. A i ładne melodie się na płycie znalazły (walczykowaty Wahan Song z ładnymi klawiszami może nieco przypominać PoS). Bolączką takiego albumu byłby nadmiar wszystkiego i barokowy przepych. Jest tych różnorakich brzmień sporo, ale Glaca i Toczko znaleźli złoty środek: jest ciężko i jednocześnie pięknie. Podobnie jak puzzle w układance dźwięki pasują do siebie idealnie. Rzadka sztuka w dzisiejszych czasach.
Słucha się tej płyty z niekłamaną radością, wręcz fascynacją. Za każdym razem odkrywam coś nowego. Jest tak, jak opisywał kiedyś Kapuściński: Afryka nie jest jednorodna, jest nieprzewidywalna, piękna i groźna zarazem. To wszystko udało się Piotrowi Mohamedowi ująć w jedną całość – i dopowiedzieć historię opisaną zarówno w Hebanie czy Cesarzu. Jego próba odczytania Afryki jest z pewnością ciekawa. Glaca wyczulony na niesprawiedliwość społeczną bez pardonu opisuje zjawisko masowej degrengolady kapsztadzkich slumsów. Świata tsotsi (w języku południowoafrykańskich gett słowo to oznacza: "kandydat" lub "gangster"), ekstremalnej, niewyobrażalnej dla Europejczyka biedy. Uczucia przywiązania i znieczulicy - nienawiści i miłości. Proste, mocne teksty to integralny i bardzo ważny element tego albumu.

Dodatkowy dysk zawiera teledysk do Sympathy For The Devil 666, fragment występu Sweet Noise gdzieś na ulicach Kapsztadu, materiał ze studia (ciekawy), galerię zdjęć. Szkoda tylko, że zabrakło filmu z podróży Glacy po RPA.
Podsumowując: The Triptic jest jedną z najciekawszych pozycji 2007 roku. Czemu nie napisałam „polskich propozycji”? Proste - to jedna z najlepszych płyt 2007 w kategorii „świat”.


Jednak nie wszystko jest tak pozytywne jak by się chciało…... Powstaje genialny materiał….genialny w kategorii świat! I co?
Menagment daje ciała na całej linii….promocja ograniczyła się do kilku występów Glacy w programach typu ,,dzień dobry TVN”, czy ,,pytanie na śniadanie”, do występów w audycjach radiowych i do kilku ,,linków sponsorowanych” na youtube. Może przesadzam, bo płyta sprzedała się świetnie….w empiku wrocławskim przez długi czas była na półce ,,top 10”. Ale gdzie są koncerty? I co najważniejsze….gdzie jest zespół? Wydają najlepszą płytę jaką w życiu słyszałem i nie grają nawet pół koncertu…Henry Tod wyjechał do UK. Od ludzi z Poznania wiem, że po poznańskich ulicach chodzą plotki, że Magic wyjechał do Szkocjii grać w jakimś zagranicznym zespole…..Glaca wyjechał do USA robić jakieś awangardowe rzeczy, które może i są ciekawe ale to już nie jest to z czym się utożsamiam…to nie jest to co miało SN. Płyta miała być wydana w jak największej ilości krajów….ostatecznie wychodzi na to, że została wydana tylko w Polsce….kilka miesięcy później w RPA…i cisza. I koniec…

Mam mieszane uczucia….z jednej strony jestem wdzięczny, że ta płyta brzmi tak a nie inaczej….ale z drugiej strony zastanawia mnie czy czasem zespół tak genialnego brzmienia nie przypłacił kosztem swojego istnienia….Uważam, że tak genialny materiał został cholernie zamrnowany!

Ale ponieważ nie chcę kończyć pesymistycznym akcentem to wrzucam na zakńczenie bardzo ciekawy wywiad dla portalu Afryka org.

,,Człowiek zza morza przywiózł gniewne beaty” - wywiad z Glacą, liderem „Sweet Noise” o najnowszej płycie „The Triptic”. Rozmawia Justyna Wrońska.

Justyna Wrońska: Masz korzenie sudańskie...

Piotr „Glaca” Mohamed: Mój ojciec jest Sudańczykiem, stamtąd pochodzi. Jest jednym z tych, którzy przyjechali do Polski studiować, konkretnie do Rzeszowa, gdzie ukończył Technikum Kolejowe, a później kształcił się w ścisłych kierunkach - jest inżynierem. Przez niego ten afrykański wątek.

Urodziłem się w Rzeszowie i żyłem tam siedem lat, później wyjechałem z rodzicami na kontrakt do Libii. No, i tak zaczęła się historia powrotów do Polski: przyjeżdżałem, mieszkałem z dziadkami, kończyłem parę klas, później „tam” wracałem. Żyłem w ciągłych rozjazdach. Sudan przyszedł później, najpierw była Libia. To były bardzo różne kultury. Świat arabski zmieszany z komuną, reżimem, totalitaryzmem, ze strachem, zbrojeniem się; z przeświadczeniem, że inni będą dla Libii pracować ze względu na finanse, które to państwo miało z ropy. Libijczycy byli w okresie przejścia z trybu „pasterskiego” do „miast”. Moja mama pracowała w szpitalu, gdzie kobiety nie chciały leżeć w łóżkach. Kiedy położyli je do nich z dziećmi, wieczorem leżały na kocach pod łóżkami. Nie mogło być inaczej, tylko niektóre to przełamywały.

Wtedy, nie odebrałem Libijczyków jako przyjazny naród. Żyliśmy w izolacji, gdzieś w enklawach polskich, ludzi na kontraktach. Potem, kiedy mieszkaliśmy poza osiedlem, nasze bramy były stale zamknięte. Mieliśmy owczarka niemieckiego, który był tam postrachem. Bardzo go nie lubili i cała brama była naznaczona kamieniami. Walczyłem na kamienie z tamtejszymi dziećmi. Nie wiem, z czego to wynikało, ale żyliśmy trochę w strachu izolowani przez rodziców. Z drugiej strony Libia była pięknym krajem: pozostałości imperium rzymskiego, cudowne zabytki. Często jeździliśmy je oglądać i na przepiękne, zupełnie dziewicze plaże. Wiążą się z tym bardzo miłe wspomnienia, chętnie bym tam pojechał…

J.W.: Część życia tu, część życia tam… Zupełnie inna perspektywa oglądania obu tych rzeczywistości. Jaki zostawiło to w Tobie ślad?

G: Potężny. Chyba mniej Libia, bardziej Sudan. Pamiętam, jak wysiediliśmy z ciężarówki i weszliśmy do domu rodziców mojego ojca. Poczułem się jak w domu - nie pamiętam drugiego takiego momentu - takie maksymalne ciepło i totalna radość. Zero podtekstów, niedopowiedzeń, czy zazdrości, zawiści – na maksa piękne doświadczenie. Oczywiście była druga strona... Moja mama jest Europejką, Polką, lekarką i lubi czystość. A tam? Jakby dwie rzeczywistości: byli bardzo czyści i kąpali się kilka razy dziennie, natomiast kuchnia była naturalnie bliska ziemi - z masą karaluchów, z górą śmieci i bez oświetlenia - to było dziwne, mroczne miejsce. Tamtejsze kobiety zwyczajnie się w niej poruszały, a moja mama była sparaliżowana. Zupełnie nie wiedziała jak ma się odnaleźć. Z czasem zaczęła robić porządki, w inną stronę wszystko organizować.

Odczucia, którymi w Sudanie nasiąknąłem - wszyscy są razem na ulicy i w rodzinie - musiałem mocno przytłumić. Wydaje mi się, że musiałem to z biegiem lat nie tyle ukrzyżować, co zachować na specjalne okazje. W Polsce zawiodłem się na otwartości, serdeczności, na otwieraniu domu przed kolegami, pseudoprzyjaciółmi, nie tylko obcymi.
Teraz z RPA przywiozłem, ze strony czarnej społeczności, bardzo podobne wspomnienia. Ludzie w Afryce lubią się nawzajem, lubią ze sobą być, mieć bliski kontakt, fizyczny. Bez podtekstów seksualnych. Mężczyźni chodzą trzymając się za ręce, co niczego nie oznacza poza tym, że się lubią. Mnie również zdarzało się chodzić za rękę. Natomiast teraz, kiedy pojechałem do RPA, nie wiedziałem jak mam się zachować. Po zdjęciach do najnowszego teledysku poszliśmy do domu Zukile Malahlana - bierze udział w płycie „The Triptic” - i chwycił mnie za rękę. Zesztywniałem, było mi tak głupio... Tym zacząłem nasiąkać tutaj i ta skorupa jest coraz grubsza.

Cała droga do płyty „The Triptic” to niestety droga zawiedzionych przyjaźni i układów partnerskich. Ostatnią płytę uważam za szczyt działania „Sweet Noise”, za swój szczyt, ale dotarłem na niego tak naprawdę sam i muszę budować wszystko od nowa. To się bierze tak naprawdę z tego, o co mnie pytałaś. Wydaje mi się, że te rzeczy, które zapamiętałem tak mocno; że ludzie mogą być dla siebie maksymalnie mili i że naprawdę żyje się łatwiej nawet w ubóstwie, jeżeli jest się dla siebie, chce się być ze sobą. Brak tego w kontaktach w Polsce zawsze najbardziej mi przeszkadzał, jakby cięło mnie od środka. „Tam” po prostu czuję, jakbym pływał w rzece, którą znam. Dystans jest bardzo mały. Nie wiem ile z tego, co powiedziałem ma sens, ale tak to wygląda...

J.W.: To było pytanie o bardzo osobiste odczucia i trudno nie przyjąć tego, co mówisz...

G: Uważam, że to charakteryzuje Afrykę. Byłem w trzech miejscach, w trzech krajach. Tak jest wszędzie. Miałem przygodę w Egipcie. Miałem 15 lat i leciałem do Sudanu z międzylądowaniem w Kairze. Okazało się, że nie mam wizy w sudańskim paszporcie. Nie wpuścili mnie do samolotu, zostałem na lotnisku. Nie miałem grosza przy duszy, żadnych znajomości. Nie było wtedy komórek i nie mogłem dodzwonić się do domu „tutaj”, ani „tam”. Kontroler powiedział, w jaki sposób mogę dotrzeć do ambasady i poinformował: „Dzisiaj jest piątek, więc nic nie załatwisz, dopiero w poniedziałek”. Wiesz, wyszedłem przed lotnisko i się popłakałem. Była noc... Jednak zaczęła działać intuicja, która do końca całej przygody mnie prowadziła. Poszedłem na przystanek, wsiadłem do pierwszego lepszego autobusu, przysiadł się do mnie człowiek i w jakiś sposób wylądowałem u niego w domu. Najpierw okłamywałem go, że chcę znaleźć tani hotel. Zaprowadził mnie do ruiny, gdzie były szczury, dziury w podłodze, prostytutki. Powiedział: „Taniej nie będzie”. W końcu przyznałem się, że nie mam pieniędzy. Kiedy wszystko wytłumaczyłem zabrał mnie do swojego domu. Spędziłem z jego rodziną i z nim kolejne trzy dni. Byłem dla nich maksymalnie kimś, bardzo o mnie dbali. Przeżyłem w Kairze trzy dni z całą inicjacją w sprawy, które zdarzają się dorosłym facetom; wtajemniczali mnie i czułem się bezpiecznie.

To jest najbardziej charakterystyczna rzecz, którą my powoli zatracamy - bycie z sobą na co dzień, które sprawia, że dzień może być fantastyczny, pomimo wszystko. Obecnie jest dookoła ciśnienie, żeby sobie radzić w świecie. Wszyscy gnamy do przodu. Kariera jest czymś mega ważnym i jeśli się coś nie ruszy, nie przyjdzie e-mail, to dzień jest stracony, uwsteczniamy się, panika. To jest coraz bardziej podkręcane i siłą rzeczy brakuje mi czasu, żeby usiąść przed bramą swojego domu z kolegami, wypić herbatę i po prostu rozmawiać do późnych godzin. I myśleć tylko o tej chwili, o czym rozmawiamy i że jesteśmy ze sobą.

J.W.: Czy długa była droga do albumu „The Triptic”? Mówiłeś, że w pewnym sensie dotarłeś na szczyt...

G: Może jeden ze szczytów, bo nie chciałbym w którymś momencie zacząć spadać. Dla mnie to wszystko jest jeszcze zbyt świeże. Lecąc do RPA miałem tylko swoje płyty i dokonania artystyczne. Nie podjechała po mnie limuzyna wynajęta przez firmę „Universal” czy coś podobnego. Bardziej tak wyobrażam sobie przyjazd, na przykład Kayah do Senegalu. Dociera się wtedy do zupełnie innych ludzi i w zupełnie inny sposób. Muska się samą powierzchnię. Pojechałem ze swoim plecakiem, z paroma instrumentami, płytami i wydaje mi się, że gdybym wyruszył z pieniędzmi nie byłbym tak szanowany. Ta droga musiała być długa. Nasze dokonania o nas świadczą – mi pozwoliły dotrzeć do południowoafrykańskich muzyków i zdobyć zaufanie. Pod tym względem nie żałuję lat, zrobionych rzeczy, przebytej drogi... Tak musiało być.

J.W.: Z tego co mówisz, można wnioskować, że ostatni album „Sweet Noise” powstawał w bezpiecznych warunkach. Wyjechaliście do RPA, byliście tam kilka tygodni...

G: Z tym, że to nie było takie proste. Zanim tam wyjechałem pracowaliśmy nad tą płytą w Polsce trzy lata. Tyle ją komponowałem z marzeniem zrobienia międzynarodowego albumu, pomieszania kultur. Cały czas miałem w podświadomości Afrykę, cały czas chciałem znaleźć groove, rytm i zagrać ostrą muzykę tak, aby Afrykańczycy mogli ją zrozumieć. Myślę, że po tych latach wynik nie był zerowy, ale to był szkic. Gdyby nie wyjazd, absolutnie bym tego nie zrobił. Ta podróż spadła z nieba i stwierdziłem, że może jest szansa przetarcia sobie szlaków. Jednak przede wszystkim chciałem zawieźć „tam” coś bardzo mocnego i wyrazistego. Nie zmieniać siebie, tylko nasycić tamtą wibracją.

Pojechałem i pracowałem z „białym” człowiekiem, legendą punkrocka w RPA - Warrickiem Sony. Walczył z apartheidem, więc musiał kochać Afrykę i jej rdzennych mieszkańców. Bronił ich w swojej twórczości i jakby przeciwstawił się swoim braciom. Z nim odbywała się druga część pracy. Zacząłem spotykać artystów z Cape Town związanych z różnymi kulturami, trendami muzycznymi: rappera Zukile z plemienia Xhoza; Teba, który był rastafarianinem, wniósł kulturę rasta, kulturę „dża” i jakąś przepiękną wibrację; Titi - soulową wokalistkę, która zaśpiewała moją wymarzoną opcję: duże refereny, w których są duże chóry. Marzyłem, aby to był czarny, gospelowy głos – i sądziłem, że jest to tylko w sferze marzeń - a dzięki niej się naprawdę spełniło. Była jeszcze taka para, rapper Denver i przepiękna wokalistka E.J. Nie byli parą w życiu, ale mieli podobne pochodzenie. Jest taki odłam ludzi mieszkających w RPA, którzy mają korzenie indyjskie, dotarli do Afryki z transportami niewolników. Ci muzycy wnieśli ze sobą ragga o zabarwieniu indyjskim. Przeżywałem ekstatyczne momenty w studio, kiedy płyta nabierała kształtu, ponieważ słyszałem muzykę, którą nosiłem w sobie od wielu lat.

I wiesz, wszystko się zmieniło przez kontakt z nimi. Nagle rozmawiałem o swojej muzyce nie z ludźmi, którzy znają się na metalu, rocku czy punkrocku, nie z muzykami z gitarami w rękach. Tylko tak naprawdę z ludźmi, którzy na co dzień chodzą do klubów słuchać dancehall’u, ragga, słuchać reggae. Nagrałem wiele śladów i wróciłem do Polski. Z inżynierem dźwięku, Adamem Toczko, traktowaliśmy ten materiał jak świętość. Adam wiedział, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym, z pięknymi śladami, które się rzadko zdarzają... ślady tak pełne życia. Myślę, że dla tych muzyków ważny był cel płyty „The Triptic”; to, kim jestem, co chcę zrobić oraz ich walka o pokazanie swojej kultury. Oni byli bardzo dumni, że mogli reprezentować swoje szczepy, klany, narodowościowe grupy, Cape Town, Afrykę.

J.W.: Dostrzegasz jakąś różnicę pomiędzy muzykami, z którymi pracowałeś do tej pory, a których spotkałeś w RPA?

G: Muzycy południowoafrykańscy nagrywanie płyty traktowali jako pozytywną walkę. I to jest rzecz, której zawsze szukałem w muzykach, z którymi pracowałem - tego zacięcia. Użyłem słowa walka, tak właśnie myślę, aby tworzenie muzyki było walką o dobre rzeczy, bo o nie trzeba walczyć i być w tym rewolucjonistą. Trzeba być i trzeba wierzyć. I bardzo mi tego brakowało wśród znajomych muzyków. Bardzo szybko wpadli w młyn: kapcie, dom, kariera, rodzina. Słyszę narzekania, że króluje disco-polo, nuta festiwalowo-opolsko-sopocka. Dopiero po przyjeździe stamtąd zrozumiałem, jakie to ma głębokie korzenie. Brak aprobaty starszego pokolenia wobec tego, co robią młodzi: „Brzdąkasz na gitarze. Hałasujesz. Co to jest?”. Jesteśmy wyzuci, mało otwarci i wąsko patrzymy na sztukę i muzykę. Niestety nie mieliśmy Boba Marleya, nie mieliśmy wielu. Był Jacek Kaczmarski... Żyjemy trochę w paranoicznym społeczeństwie: niby był Jacek Kaczmarski, ale gdzie jest ślad po nim?Tylko proszę nie mylić tego z odgrzewaniem przez kolejne bandy piosenek Jacka w formie coverow... Chodziło przecież o walkę, bunt... To mnie w afrykańskich muzykach zachwyciło - ich zaciętość i pasja.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Noiser dnia Sob 3:06, 18 Paź 2008, w całości zmieniany 11 razy
 
Zobacz profil autora
emku
Królowa


Dołączył: 11 Lip 2007
Posty: 19275
Przeczytał: 5 tematów

Pomógł: 252 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta

 PostWysłany: Sob 11:24, 18 Paź 2008    Temat postu: Back to top

Zastanawiam się, czemu dotychczas nie założyłeś sobie tematu SN. Tam byś mógł wpisywać wszystko o swoim zespole. Są przecież wątki Grechuty, Abby itd. Może moderzy pomogą ci poprzenosić z innych wątków, w których pisałeś o SN do jednego???

Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Noiser



Dołączył: 11 Cze 2007
Posty: 2732
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 61 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: my home is where I sleep

 PostWysłany: Sob 14:10, 18 Paź 2008    Temat postu: Back to top

emku napisał:
Zastanawiam się, czemu dotychczas nie założyłeś sobie tematu SN. Tam byś mógł wpisywać wszystko o swoim zespole. Są przecież wątki Grechuty, Abby itd.


Bo to są tematy do głosowania. smile


Post został pochwalony 0 razy
 
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Jaka to Melodia? Strona Główna -> Totalny OT Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 40, 41, 42 ... 91, 92, 93  Następny
Strona 41 z 93

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach